piątek, 22 maja 2015

Rozdział 3

Rozdział 3  ,,Ja chciałem tylko zaliczyć!"


-Hej Jas, jak tam randka? - była prawie 22:00, gdy zadzwoniłam do niej. Wiedziałam że pewnie niedawno wróciła.
- Cudownie! Byliśmy w kinie i Blaise pozwolił mi wybrać film. Powiedział ,,wszystko tylko nie strzelanki ani filmy akcji, bo mam tego dość", więc wybrałam romansidło.
- Romans? I co, podobało mu się?
- No jasne! Głównym bohaterem był chłopak, którego rodzice zmusili do ślubu z Mary- inteligentną dziewczyną z bogatej rodziny. Tydzień przed ślubem poznał Elle, zakochali się w sobie i wzięli potajemny ślub na Hawajach.
- Takie banalne.
- No tak, ale Blaisowi się podobało. Potem poszliśmy na kawę i ciasto, a potem na spacer. Mel, chyba się zakochałam! 
- Po jednej randce?! - zdziwiłam się.
- Nie, nie w Blaisie tylko w Asthonie Kutcherze. Oglądam ,,Amerykańskie ciacho" i on w tym filmie wygląda bosko!
Co? Chyba już zgłupiałam, niestety moja przyjaciółka tak na mnie działa. 
- Nie ma gdzie mieszkać i wykorzystuje niewinne kobiety.
- No i co z tego? To nie zmienia faktu że wygląda niesamowicie.
- Dobra muszę kończyć, boa zaraz będzie mój ulubiony moment. Do zobaczenia w szkole, pa!
- Pa!
Jeju, jak ona mnie tym wkurza. Najpierw gada o Blaisie, a potem zmienia temat.

                                                *****

Gdy tego dnia szłam do szkoły nie czułam się najlepiej. Miałam wrażenie że ktoś mnie śledzi. Jakby tego było mało ubrałam dziś buty na koturnie, więc nie miałabym jak uciec, gdyby oczywiście ktoś mnie ścigał. Przypomniała mi się sytuacja z wczoraj i dostałam ,,gęsiej skórki". Ta dziewczyna sama w sobie nie przeraziła mnie tak bardzo jak pistolet w jej dłoni. Wchodząc do szkoły zauważyłam tę samą dziewczynę co na mnie wczoraj napadła. Stała obok Blacka i najzwyczajniej w świecie go obmacywała! Postanowiłam znaleźć moje przyjaciółki i im o wszystkim opowiedzieć. Znalazłam je przy szafkach. Przywitałam się z nimi i opowiedziałam jej co się wydarzyło.
- Boże Melody, nic ci ta psychopatka nie zrobiła? - zmartwiła się Rosalie. 
- Nie nic.
- Ten Black to też pewnie niezłe ziółko, tak samo jak jego porąbani koledzy! - oburzyła się Hannah.
- Mój Blaise na pewno nie jest porąbany! - Jas zaczęła go bronić.
 Musiałam interweniować, bo znając charaktery Jasmine i Hannah zaraz wyszła by z tego jakaś bezsensowna kłótnia. Gdy je ,,ogarnęłam", podszedł do nas Blaise Dixon ze swoją obstawą. Jak zwykle byli nierozłączni.
- Hej kotku. - objął Jasmine i pocałował ją w usta. 
Szkoda tylko że nic nie wiedziałam o tym że są razem, ale może Jas też nie wiedziała. Poczułam na sobie wzrok Matthewa. Posłałam mu swoje najwredniejsze spojrzenie i odeszłam. Nie chciało mi się tam z nimi stać. Było mi niedobrze, gdy na niego patrzyłam, mimo tego że był taki przystojny. Nie wiem dlaczego, ale miałam ochotę iść do łazienki wybuchnąć płaczem. Niestety ktoś mi to uniemożliwił. Ktoś, a dokładnie mój były chłopak- Jake Carter.
- Hej Melody! Masz może ochotę wybrać się ze mną do kina?
- Przepraszam Jake, ale nie mam  ochoty. - chciałam go wyminąć, lecz on stanął mi na drodze.
- No nie daj się prosić. Może być fajnie tak jak kiedyś. - no nie o czym on gada?!
- Nie będzie tak jak kiedyś, bo nie jesteśmy już razem. - odpowiedziałam mu.
- Wiem, ale możemy iść jako kumple. To co w sobotę o 16:00?
- No dobrze.- właściwie nie wiem dlaczego się zgodziłam. Może dlatego że muszę przestać myśleć o Blacku, tej dziewczynie i przyda mi się towarzystwo kogoś kto nie trzyma broni za pazuchą. Tylko że jak on sobie myśli, że do niego wrócę to się grubo myli.
Zdawałoby się że już nic bardziej nie popsuje mi humoru, gdy zobaczyłam jak chłopaki z drużyny football-owej dręczą jakiegoś ,,kujona" z pierwszej klasy. Podeszłam do nich. W końcu ktoś musiał zareagować.
- Co wy robicie?! - wydarłam się na nich.
- Nic.
- Zostawcie tego chłopaka w spokoju! - byłam mega wkurzona na tego całego Blacka, chociaż nie wiem dlaczego, więc potrzebowałam kogoś na kim mogłabym wyładować emocję, a oni idealnie się do tego nadawali.
- Przecież to zwykły kujon*- powiedział jeden z nich.
- Założę się że ma więcej rozumu** niż wy wszyscy razem wzięci! - wybuchłam.
- Dobrze, spokojnie już sobie idziemy.
No i tak oto ja- Melody Foster- przegoniłam tę całą bandę.

                                                 *****

Siedziałam na historii i nudziłam się niemiłosiernie. Nie miałam nawet z kim rozmawiać, bo ławkę dzieliłam z Margaret Gold- szkolną kujonkom, która przyjaźniła się z Marcelem Style, razem wyglądali dość śmiesznie. Ona- w swojej białej koszuli, czarnych rajstopach po babci i w długiej spódnicy. On- w spodniach od garnituru wyprasowanych na kant, białej koszuli, kamizelce i krawacie. 
Margaret zawsze siedziała wyprostowana i z wielką uwagą i zainteresowaniem słuchała nauczycieli, więc na jakąkolwiek rozmowę nie miałam co liczyć. Niestety pan od historii dobierał partnerów z ławek numerkami z dziennika. 
 Rozejrzałam się po klasie, połowa klasy przysypiała, połowa coś rysowała na tyłach zeszytu, a inni rozmawiali szeptem. Teraz właśnie zdałam sobie sprawę z tego że historię mam z jednym chłopakiem z bandy Blacka. Wydaję mi się że nazywa się Danny Cooper, ale nie jestem pewna.
Jakieś dziesięć minut przed końcem lekcji zabrzmiały głośniki przez które dyrektor ogłosił, że zbliżają się wybory do samorządu uczniowskiego. Zaraz w klasie rozszalała się ,,burza". Wszyscy zaraz zaczęli gadać tylko o tym. Wiedziałam co teraz nastąpi. Wszyscy będą oczekiwali ode mnie tego że zgłoszę swoją kandydaturę. Tradycją jest, że każdy kto chce startować w wyborach do samorządu, robi swoją własną kampanię wyborczą, czyli ulotki, bilbordy. Zwykle startują ci najpopularniejsi z grup. Ja z liderów, z cheerleaderek będzie to zapewne Olivia Dooley, nazywana przez nas rudą małpą. Ona za wszelką cenę chce zająć nasze stanowisko. 
Nim się spostrzegłam zadzwonił dzwonek na przerwę. Na szczęście była to długa przerwa na lunch. Po wyjściu z klasy usłyszałam że wszyscy gadają o tym, że ktoś będzie się bić.
- Jejku Mel, wyobraź się co się wydarzyło na moim angielskim!- podbiegła do mnie Nicole Adams. 
- Co takiego? - zaciekawiłam się.
- Steve Baker i Lewis Wilkinson biją się teraz o Olivię Dooley. Wyobrażasz to sobie?!
- A kto to jest Lewis Wilkinson? - zapytałam znienacka, bo naprawdę nie miałam pojęcia kto to jest. 
- No jeden z tych nowych. Ten blondyn z miną cwaniaczka. - aha no tak, mogłam się domyślić.
No więc, poszłam razem z Nicole zobaczyć to nadzwyczaj fascynujące wydarzenie. 
Gdy doszłyśmy na boisko stała już tam połowa szkoły w wielkim kółku. Jakoś przepchałyśmy się na sam przód. W samym środku stali Steve i Lewis. No i oczywiście był też Black, który na szczęście nie zauważył mojego przybycia. 
- A w ogóle to dlaczego oni się biją o rudą małpę? - zadałam pytanie mojej koleżance.
- Oboje chcieli się z nią umówić i ona powiedziała że pójdzie na randką z wygranym. Mel ty musisz uświadomić Lewisa jaka ona na prawdę jest!
- Czemu niby ja?! - teraz to się wkurzyłam. Każdy czegoś ode mnie oczekuję!
- Bo nikt inny tego nie zrobi, a ty jesteś odważna i wpływowa. Proszę cię, ona złamie mu serce. - zrobiła oczy kotka ze Shreka. Tylko właściwie o co jej chodzi?
- Ale co mi do tego? Niech się biją jak chcą!
Wtedy między przeciwnikami stanęła Olivia i zaczęła wygłaszać przemowę na temat nagrody jak czego zwycięzcę. Oczywiście tą ,,nagrodą" jest ona sama.
Dobra co mi tam, pójdę go ,,uświadomić". Wyszłam na środek, a spojrzenia wszystkich zgromadzonych spoczęły na mnie. Jakoś specjalnie się tym nie przejmowałam.
- Chciałabym cię prosić na słówko. - zwróciłam się do tego Lewisa.
- Po co?- spojrzał na mnie tak jakoś dziwnie, jakby trochę zaciekawiony, a ja nie wiedziałam co mam odpowiedzieć, gdyż na chwilę obecną byłam w centrum uwagi.
-  Bo mam ci coś do powiedzenia. - ta odpowiedź wydała mi się najodpowiedniejsza.
Więc, odszedł razem ze mną na bok
- Słuchaj Lewis - zaczęłam - jesteś tu nowy więc czuję się w obowiązku uświadomić ci pewne sprawy. - boże czułam się jak idiotka.
- Co? O co ci chodzi?
- O to, że nie warto tracić czasu na taką małpę jak Olivia, bo ona...
- Dziewczyno co ty sobie myślisz?!- przerwał mi- Ja chciałem tylko zaliczyć!
- A...okey.
Było mi tak strasznie głupio, że nie wiedziałam co mam zrobić. Cyba zabiję tą Nicole!

Hej mordeczki! Po chyba dwu miesięcznej przerwie powracam z trzecim rozdziałem! (mam nadzieję, że przez ten czas ktoś karmił moje rybki)  :)
Mam nadzieję że nie jest tak źle xd

*- Przecież to zwykły pomidor*- powiedział jeden z nich.
**- Założę się że ma więcej marchewek** niż wy wszyscy razem wzięci! - wybuchłam.
To jest wersja mojej przyjaciółki Werci którą pozdrawiam, wspaniale edytujesz moje opowiadanie gratuluję Preclu :D 

Clover 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz